wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 5. "Kim lub czym jestem?"

     I co ja teraz zrobię? Chodziłam jak otępiona w kółko po moim pokoju, rozmyślając o wczorajszym wieczorze. Nic, absolutnie nic, nie zapomniałam. Lecz wszystko pamiętałam. A wolałabym nie. Wspomnienia wracały z bólem. Miałam zadzwonić do Chrisa, gdy wytrzeźwieję, ale czy ja chcę to zrobić? Zrobiłam wczoraj z niego maskotkę, którą zabawiłam się w jedną noc. Źle się z tym czuję, bardzo źle. Mam do siebie żal. Ale też: dlaczego on mnie nie powstrzymał? Rozumiem, kocha mnie. Co zrozumiałam w niezrozumiany sposób, czytając mu w myślach. Czy naprawdę to zrobiłam? I jakim sposobem barman mi uległ? Dziwnie się z tym wszystkim czuję - to zdanie powtarzam sobie od przybycia Theo. Właśnie: Theo... Już niedługo znowu się zobaczymy. A może to ja powinnam podejść do niego pierwsza?
     Moje myśli odbiegły od tematu poprzedniego, ale też przeszły do kolejnego, tak samo strasznego. Czy on musi siedzieć w mojej głowie? Dobra, jutro przyjeżdża tata. Trzeba się ogarnąć i zachować spokój. Postanowione: nie zadzwonię do Chrisa.



                                                 *
     Cały dzień minął mi na krzątaniu się po całym domu. Robiłam coś, nie wiedząc, co robię i myśląc. Cały dzień rozmyślania; męczące. Głowa - to już jest codziennie - znów mnie rozbolała i tym razem wzięłam dwie tabletki. Minęły dokładnie dwadzieścia cztery godziny od wczorajszego wyjazdu do Czerwonego światła. I jak w ogóle grał zespół? Fajnie? Podobało mi się? Tego nie pamiętam. I znowu wspomniałam moje postanowienie. Lecz to on przyszedł do mnie...
     Usłyszałam przed domem warkot samochodu. Z początku myślałam, że to tata i poderwałam się energicznie z łóżka od książki. Lecz gdy zobaczyłam go przed drzwiami, zamarłam. Po co przyszedł? Przecież nie musiałam dzwonić, prawda?
     -Nie zadzwoniłaś, więc... Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku. - Nie odpowiedziałam mu. Nie wiedziałam, co powiedzieć. - Mogę wejść? - Pokiwałam głową, na co on wszedł. Sam poprowadził się do mojego pokoju i usiadł na krześle, które zajmował Theo. Na samo jego wspomnienie coś mi się działo. Dziwne. Super, znowu, wszystko się powtarza. Moje myśli się powtarzają. Co dzień są bardziej podobne, co mnie zaczyna przerastać.
      Moja cisza mogła go trochę przerazić. Jego twarz była trochę wykrzywiona. Nie wiedział, co mówić.
     -Przepraszam - wydusiłam z siebie, wreszcie. Wyraźnie się rozluźnił, chociaż lekko. Dzisiaj na jego widok nie pałałam radością, jak dotychczas.
     -Nie masz za co. - Machnął lekceważąco ręką.
     -Tylko zaczęłam całować i pociągnęłam cię do łóżka - wyszeptałam do siebie, ale w moim pokoju była cisza, a więc każde słowo można było doskonale usłyszeć.
     -Wiesz... bo ja coś do ciebie czuję... i... jak by ci to powiedzieć? - Teraz się zakłopotał.
     -Tak, wiem. - Przymknęłam oczy i usiadłam na skraju łóżka.
     -Skąd...? - zapytał zdezorientowany. - I co wiesz?
     -Wszystko. Ale powiedz to sam.
     -Sam? Yyy... Zacznijmy od tego, no wiesz, że... cię bardziej lubię. - Gdybym nie była tak zdołowana, tym co zrobiłam, pewnie zarumieniłabym się. Aktualnie nic na mnie nie działało. - I wiem, kim lub czym jesteś.
     -Wróć. Co? Kim lub czym j e s t e m? - powtórzyłam po nim. Tymi słowami orzeźwiłam się.
     -No tak. - Spojrzał na mnie ze strachem. - Czyli nie wiesz. Co ja zrobiłem? Wszystko muszę schrzanić. A Theo mi mówi...
     -Co? - zakrztusiłam się słowami, które chciały wypaść z moich ust. - THEO? Theo ci kazał mi czegoś nie mówić? Co on ma z tym wspólnego?
     -Ja już lepiej pójdę. - Zatrzymałam go ręką, tak że znów zaraz siedział na krześle.
     -Co? Jak ja to zrobiłam? - Obejrzałam swoją rękę.
     -Ja nie mogę ci nic powiedzieć. Zapytaj Theo. Może on ci wszystko opowie, w co wątpię.
     -Wiesz, gdzie mieszka? - zapytałam zdeterminowanym głosem.
     -Co zamierzasz zrobić? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
     -Zobaczysz, a teraz podaj adres i od razu mnie tam zawieź.
     Wciąż mi powtarzał, ze to głupi pomysł i powinniśmy tego nie robić. Ja go jednak nie słuchałam, natomiast przygotowywałam się do wyjazdu. Wiedziałam, ze Christopher mi ustąpi. Kocha mnie przecież, prawda?
     -Zrób to dla mnie - przerwałam mu. Podeszłam do niego i musnęłam jego jakże miękkie wargi. Opuścił ręce w akcie poddania się. - Dobra, to prowadź.

     Jechaliśmy ciemnymi ulicami. Strachu nie czułam, lecz - już coraz częściej - determinację. Myśli zaplątały mi się wokół pytania "czym lub kim ja jestem?". Cisza ułatwiała mi myślenie. Chris pewnie karcił się za to, że uległ. Może boi się Theo? Nie, gdyby się bał stanowczo by odmówił i po prostu wyszedł. A tak? Możliwe, iż są kumplami i robią mi kawał, żeby mnie nastraszyć. Nic się nie dzieje. Jestem normalną dziewczyną, chodzę do normalnej szkoły i mam normalne problemy, jak każda nastolatka w moim wieku.
     -Jesteśmy - przerwał mi rozmyślania przyjaciel.
     Wysiadłam z auta, oglądając okolicę. Stary domek na poboczu. Winorośla oplatają drzwi i połowę domu. Nikły cień księżyca pozwalał mi na dostrzeżenie większych szczegółów. Nie mogłam zauważyć, czy są wokół domy. Lecz nic się nigdzie nie paliło, więc stwierdziłam, iż tylko on tu mieszka. To było nawet do niego podobne. Mogłam sobie coś takiego wyobrazić, jako miejscówkę Theo. Stałam, wpatrując się w sąsiednie drzewa. Chyba po to, by zapamiętać otoczenie.
     -Idziemy? - zapytał zniecierpliwiony Christopher. Pokiwałam głową i ruszyliśmy do drzwi wejściowych. Nie było tam dzwonka i wszędzie były zgaszone światła. Jak gdyby nie było tam żywego ducha. Kolega zapukał i poczekaliśmy te parę minut przed drewnianymi drzwiami. Potem otworzył je Theo. - Cześć, już myślałem, że cię nie ma - przywitał się trochę zbyt oschle i nieprzyjacielsko mój towarzysz.
     -Co ty tu robisz...? - zapytał i spojrzał na mnie. Jego wzrok był taki... czarujący. Utonęłam w jego ciemnych oczach, które wydawały się bez dna. Ale chwilę później ostro skarcił tym wzrokiem Chrisa. Przez chwilę poczułam strach, że coś mu zrobi. - Co o n a tutaj robi? - spytał przez zaciśnięte zęby.
     -Nie mogę jej odpowiedzieć na pytanie: czym jest. Ale ty możesz - odpowiedział dziarsko bez cienia trwogi.
     -I myślisz, że odpowiem jej na to pytanie? A miała jakieś wskazówki? Przecież wiesz, jakie mam zadanie! - wykrzyczał ostatnie zdanie.
     -Theo, kochanie, co się dzieje? - Zza ściany wyłoniła się Rocky w lekkiej sukieneczce i rozpuszczonych, a także roztarganych włosach.
     -Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona z opadniętą szczęką.
     -Znowu ty? Och - warknęła i zwróciła się do chłopaka. - Ja stąd spadam. - Wróciła do domu, a po chwili wyszła z kurtką w ręce. Pocałowała go w policzek. - Pa, kotku. Widzimy się potem. - I odeszła za dom, a po chwili słyszałam warkot odjeżdżającego samochodu. Co ona tu, do jasnej cholery, robiła?
     -Wejdźcie. - Otworzył szeroko drzwi. Gdy się nie ruszałam, powiedział: - Wszystko ci wyjaśnię, tylko wejdź. Jeszcze ktoś nas zauważy i będę miał duże problemy.
     Za tą namową weszłam posłusznie do domu. Już od przekroczenia progu widziałam prostotę i elegancję. Pomimo tego, iż lampy były wyłączone, w kątach świeciły się małe świeczki, które nadawały odpowiedni nastrój. Spróbowałam wyostrzyć swój wzrok i teraz widziałam już lepiej. Każdy szczegół rzucał mi się w oczy. Stalowe wieszaki przy drzwiach na kurki w cieniu, elegancka sofa i do kompletu dwa fotele obok stolik z drewna. Na ścianach wywieszone były zdjęcia. Kolory krajobrazów pięknie przyciemniały pokój. Kręciłam głową w różne strony, by spojrzeć w każdy zakamarek.
     -Usiądźmy - polecił Theo. - A więc, co chcesz wiedzieć, Isabello?
     -Kim lub czym jestem? - zapytałam z jadowitością, nawet nie wiem, skąd się wzięła. Może stąd, iż moja najlepsza przyjaciółka chodziła za moimi plecami z największym przystojniakiem w całej szkole?!
     -To trudne pytanie...
     -Wcale nie! - zaczęłam się drzeć. - Tylko odpowiedz! - Spojrzałam na nich. - Przepraszam. - Skuliłam się w ramiona Chrisa. - Wszystko jest inne... - Nie zamierzałam płakać, dam sobie radę! Podniosłam głowę i teraz siedziałam wyprostowana otoczona dwoma chłopakami, których miny były groźne.
     -Ucisz się! - syknął właściciel. - Jeszcze nas usłyszą.
     -Ale kto? - zapytałam już szeptem. Machnął ręką i powiedział:
     -Jesteś półaniołem i na ciebie polują. Więc uważaj - gdy tylko wypowiedział te słowa, do budynku wpadli faceci w czarnych strojach z bronią przypiętą w każde możliwe miejsce. Ogarnął mnie strach. Prawdopodobnie przywódca grupy wyłonił się zza swoich towarzyszy.
     -No, no, no kogo my tu mamy. I półanioł... - Podszedł do mnie i pogłaskał mój podbródek. Drżałam z każdym jego dotykiem. Byłam sparaliżowana. - Zabrać ich - rozkazał.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Przepraszam za to, że rozdział jest krótki. Jakoś tak wyszło... Proszę o komentarze :)

7 komentarzy:

  1. mam chrapkę na następny rozdział :3
    świetne zakończenie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinien się ukazać w następnym tygodniu ;) Jeśli sprawy się ułożą..

      Usuń
  3. czekam i czekam na kolejny rozdział a jego dalej nie ma ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Półanioł, uwielbiam tego rodzaju opowiadania! Oby jak najszybciej następny rozdział! :D

    Pozdrawiam :*
    http://miloscnieznalitosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw po sobie ślad :)