Chyba jak w każdym pałacu - tak i tu - można było spostrzec skręcane schody. Dokąd one prowadzą? Być może już niedługo się o tym dowiem. Kto wie?
Ale teraz szliśmy dalej w stronę ogromnego korytarza. Wokół nie było żadnych ludzi. Drzwi nie spotykałam na każdym kroku. Wszystko było tutaj nie do opisania. Może i nie było żadnego człowieka, lecz oczy wychodzące z obrazów nie trudziły się, by zachować dyskretność. Otwarcie wgapiały się we mnie. Może i najpierw się zdziwiłam, ale cóż może mnie jeszcze zadziwić?
Wszystko było teraz dla mnie przez "może". Może kogoś spotkam, może coś się tu wydarzy (co do tego byłam prawie w stu procentach pewna), może spotkam tu jakiegoś księcia z bajki (na to nie ma się co łudzić), a może zobaczę Lucyfera na własne oczy.
Wystrój by nawet do niego pasował. Wszystko czarne jak smoła, a również muliste.Zaczęłam słabnąć. Ręce usilnie chciały zabrać mnie w dół. Co ja mówię! Całe ciało chciało mojego upadku! Wreszcie nie wytrzymałam z wyczerpania i cierpienia przez opary unoszące się wokół mnie. Poległam. Moje oczy same się zamykały. Próbowałam zaczerpnąć tchu, lecz nie mogłam dostać się do tlenu. A może nie tego potrzebowałam? Moje myśli wirowały. Kręciło mi się w głowie. Nie wiedziałam, co jest fikcją, a co faktem. Czy śmiechy wkoło to wytwór mojej wyobraźni, a może są tuż obok? Wszystko było w ciągłym ruchu. Bujałam się do tyłu i do przodu. Moje oczy otwierały się i zamykały. Ręce i nogi plątały się wokół mnie jak bezużyteczne worki.
Wreszcie zasnęłam na zimnych kafelkach.
-Nareszcie - usłyszałam trajkot przed sobą, tak jakby ktoś wzlatywał nade mną. Z bólem powiek uniosłam oczy ku górze. Moje usta były lekko rozchylone. Czułam pod sobą zimno, które przelatywało przez moje ciało i przyprawiało mnie o dreszcze. Boję się - uświadomiłam sobie. Nie wiem, co tu się dzieje i jak znaleźć wyjście z tej sytuacji. Uciec nie mogłam, cóż jeszcze pozostaje?
-Wstań - powiedział ten sam głos. Teraz wydawał się bardziej władczy. Poczułam w głowie ucisk i gdy już wstawałam, znów padłam. Miałam mgłę przed oczyma i nie mogłam wytrzymać cierpienia, które coraz bardziej mnie przytłaczało. - Nie słyszałaś? - nacisnął, a ja próbowałam prostować się na chwiejnych nogach. - Od razu lepiej. - Uśmiech zawitał na złowieszczej paszczy, którą zobaczyłam.
Był to Syn Lucypera, znanego również jako Lucyfera, lecz do niego pasuje to pierwsze określenie. Ygh!dlaczego ja - anioł - musiałam wylądować właśnie tu?! Moje miejsce jest w niebie, wraz z innymi aniołami.
-Witaj - znów zaczął. Może i myślałam dość trzeźwo, ale moja równowaga i ostrość wzroku nadal były niedokładne.- Klimaty tego obszaru mogą być dla ciebie niekorzystne. - Jego usta wyrażały śmiech i niedowierzanie. - Podajcie jej coś, chcę aby wiedziała o czym mówię - rozkazał zapewne strażom ostrym tonem. Po chwili podeszły do mnie dwie osoby. Jedna z nich przechyliła mnie do tyłu - nawet się nie opierałam - a druga wsypała mi jakiś niesmaczny proszek do ust.
-Po tym powinno być ci lepiej - rozpoczął przesłodzonym głosem. - Krzesło - zwrócił się do postaci w czarnych ubraniach, a zaraz potem miałam pod sobą metalowe krzesło z ozdobnymi wężami na oparciu oraz w innych miejscach. Nie czułam się zbyt komfortowo. Gdy próbowałam się oprzeć, w plecy wbijały mi się wystające fragmenty zwierząt. - Aniele, wygodnie ci teraz?
-T-tak - odpowiedziałam chwiejnym tonem. Powoli dochodziłam do siebie, a powietrze wokół mnie nie było takie przytłaczające.
-Jak pewnie wiesz, - usiadł na wielkim, a również obficie przystrojonym tronie - jestem synem naszego Pana i Władcy, Lucyfera. Imię, które noszę to Sebastian. Zapewne zastanawiasz się, dlaczego akurat ciebie wybrałem, żebyś tu do mnie przybyła. Ja nie zamierzam odpowiedzieć ci na to pytanie, lecz z biegiem czasu w tym świecie dowiesz się więcej. Ach, i musisz brać co kilka godzin proszek stymulujący pracę twojego organizmu. Nikt nie chce, ażebyś tutaj zemdlała, a co gorzej zmarła. - Tu wystąpiły salwy śmiechu, a ja miałam oczy otwarte i strach w sercu.
-Kiedy stąd wyjdę? - zapytałam jak w transie.
-Nigdy, Aniele. Aż do końca mojej kadencji. - Śmiechy wokół mnie znowu na mnie leciały. Czułam się źle. Zapadałam w sen.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Bardzo Was wszystkich przepraszam za to, że musieliście tak długo czekać. Nie wiem, czy się opłacało. Moja twórczość nie jest wybitna xD Ale jeśli się Wam to podoba to spróbuję coś wymyślić, żeby rozdziały były sprawniej dodawane. Jeszcze raz przepraszam ;)
Wreszcie zasnęłam na zimnych kafelkach.
-Nareszcie - usłyszałam trajkot przed sobą, tak jakby ktoś wzlatywał nade mną. Z bólem powiek uniosłam oczy ku górze. Moje usta były lekko rozchylone. Czułam pod sobą zimno, które przelatywało przez moje ciało i przyprawiało mnie o dreszcze. Boję się - uświadomiłam sobie. Nie wiem, co tu się dzieje i jak znaleźć wyjście z tej sytuacji. Uciec nie mogłam, cóż jeszcze pozostaje?
-Wstań - powiedział ten sam głos. Teraz wydawał się bardziej władczy. Poczułam w głowie ucisk i gdy już wstawałam, znów padłam. Miałam mgłę przed oczyma i nie mogłam wytrzymać cierpienia, które coraz bardziej mnie przytłaczało. - Nie słyszałaś? - nacisnął, a ja próbowałam prostować się na chwiejnych nogach. - Od razu lepiej. - Uśmiech zawitał na złowieszczej paszczy, którą zobaczyłam.
Był to Syn Lucypera, znanego również jako Lucyfera, lecz do niego pasuje to pierwsze określenie. Ygh!dlaczego ja - anioł - musiałam wylądować właśnie tu?! Moje miejsce jest w niebie, wraz z innymi aniołami.
-Witaj - znów zaczął. Może i myślałam dość trzeźwo, ale moja równowaga i ostrość wzroku nadal były niedokładne.- Klimaty tego obszaru mogą być dla ciebie niekorzystne. - Jego usta wyrażały śmiech i niedowierzanie. - Podajcie jej coś, chcę aby wiedziała o czym mówię - rozkazał zapewne strażom ostrym tonem. Po chwili podeszły do mnie dwie osoby. Jedna z nich przechyliła mnie do tyłu - nawet się nie opierałam - a druga wsypała mi jakiś niesmaczny proszek do ust.
-Po tym powinno być ci lepiej - rozpoczął przesłodzonym głosem. - Krzesło - zwrócił się do postaci w czarnych ubraniach, a zaraz potem miałam pod sobą metalowe krzesło z ozdobnymi wężami na oparciu oraz w innych miejscach. Nie czułam się zbyt komfortowo. Gdy próbowałam się oprzeć, w plecy wbijały mi się wystające fragmenty zwierząt. - Aniele, wygodnie ci teraz?
-T-tak - odpowiedziałam chwiejnym tonem. Powoli dochodziłam do siebie, a powietrze wokół mnie nie było takie przytłaczające.
-Jak pewnie wiesz, - usiadł na wielkim, a również obficie przystrojonym tronie - jestem synem naszego Pana i Władcy, Lucyfera. Imię, które noszę to Sebastian. Zapewne zastanawiasz się, dlaczego akurat ciebie wybrałem, żebyś tu do mnie przybyła. Ja nie zamierzam odpowiedzieć ci na to pytanie, lecz z biegiem czasu w tym świecie dowiesz się więcej. Ach, i musisz brać co kilka godzin proszek stymulujący pracę twojego organizmu. Nikt nie chce, ażebyś tutaj zemdlała, a co gorzej zmarła. - Tu wystąpiły salwy śmiechu, a ja miałam oczy otwarte i strach w sercu.
-Kiedy stąd wyjdę? - zapytałam jak w transie.
-Nigdy, Aniele. Aż do końca mojej kadencji. - Śmiechy wokół mnie znowu na mnie leciały. Czułam się źle. Zapadałam w sen.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Bardzo Was wszystkich przepraszam za to, że musieliście tak długo czekać. Nie wiem, czy się opłacało. Moja twórczość nie jest wybitna xD Ale jeśli się Wam to podoba to spróbuję coś wymyślić, żeby rozdziały były sprawniej dodawane. Jeszcze raz przepraszam ;)
Opłacało sie! :D
OdpowiedzUsuńale przydałyby sie dłuższe ;pp
Jupi! Nowy rozdział! Oczywiście.
OdpowiedzUsuń