sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 12. "Anioł nienawidzi, ciekawe."

     Właściwie to nie mam pewności czy żyję czy nie. Mogę uszczypnąć się w ramię i czuję to, ale może po prostu moje ciało dostaje impuls i wie, jak ma zareagować? Dziwne, że zbiera mi się na takie myśli dopiero po tych zdarzeniach, które nastąpiły przed paroma chwilami. No może więcej niż paroma.
     Ktoś zapukał do drzwi. Nie musiałam mówić "proszę", aby ta osoba weszła. Już się do tego przyzwyczaiłam.
     -Witam cię, córeczko - zawitała, o dziwo, moja matka! Nie podniosłam głowy znad poduszki. Ona mnie nienawidzi, ja też tak potrafię. - Więc jesteś aniołem, tak? - Nawet nie drgnęłam. - och, nie udawaj. - Wyczułam uśmiech na jej twarzy. - Wiem, że chcesz ze mną porozmawiać. - Zniżyła ton do szeptu. - A nawet wiem, jak może brzmieć twoje pierwsze pytanie. - Mówiła tonem dziwki, która chciała zachęcić faceta do dalszych poczynań, zwiększając pulę własnych dochodów. - Czy jestem twoją matką? - mówiła znudzonym głosem. - Tak, jestem. - Ożywiła się. - Czy Luca jest twoim bratem? - znów znudzony. - Tak, jest. - ożywiony. I tak na zmianę, z każdy kolejnym pytaniem. - Czy jesteście bliźniakami? Tak, jesteście. Czy żyłam w świecie ludzi? Żyłam. Czy jesteś córką Carola Hewitt? - Zaciekawiła mnie. Drgnęłam. I to był mój jeden z wielu błędów kolejnego dnia. - Czyli to cię interesuje? Czy jesteś córką tego ludzika? Naprawdę, twoje ambicje sięgają ziemi. A tego cię chyba nie nauczyłam, prawda? - Ty mnie niczego nie nauczyłaś. Nie było cię, pomyślałam. - I nawet nie myśl, że nie było mnie obok ciebie. Zawsze byłam. - Westchnęła. - W twojej głowie może błądzić jedno pytanie: czy kochałam Carola Hewitt? 
     Trzask drzwi przerwał naszą jakże piękną konwersację. 
     -Mamo, co ty tu robisz? - zapytał z pretensjami Luca. Matka z lekkością wstała z pufy obok toaletki, gdzie oglądała oraz testowała różne kosmetyki.
      -Synu, co to za ton? Wyprostuj się! A ty, moja córeczko - Odwróciła się. - użyj kosmetyków, które odłożyłam na lewą stronę. - Wredna złośliwa suka!
     Gdy wreszcie wyszli, mogłam podnieść głowę znad poduszki. Spojrzałam w lustro toaletki. Pod oczami zataczały się fioletowe kręgi, moje oczy przymykały się. Każdy ruch mojego ciała powodował ból. Dobiegały do mnie najmniejsze szmery. Tykanie zegara powodowały dreszcz mojego ciała. Owinęłam się kocem, schroniłam pod poduszką. Nic nie działało. Głosy w mojej głowie nie ustawały. Wszystkie dźwięki wyostrzały się. Źle się czułam. Nie mogłam logicznie myśleć.
     Wciąż zastanawiałam się - pomimo ostrego bólu w skroniach - jaki ma to swój początek. Trzęsłam się, aby opanować wstrząsy zimna i gorąca.
    Zaczęłam przesuwać rękami, nogami po kołdrze. Pod poduszką natknęłam się na małe opakowanie. Drżącymi rękami wyciągnęłam saszetkę z lekami od mężczyzny. Nie mogłam krzyczeć ze szczęścia, moje ciało było sparaliżowane. Wzięłam garstkę do ust i od razu połknęłam.
      Moje ciało przez dobre pięć minut dochodziło do siebie. Leżałam pod wszystkim, co mogło by mnie ogrzać, ale równocześnie było mi bardzo gorąco. Możliwe, że miałam gorączkę. Jednak później ustała. Wszystko ustało. I w moim umyśle nastała jasność.
     Przez większość czasu spędzonego w pokoju, gdy już otrząsnęłam się, zastanawiałam się nad matką, jej wybranymi kosmetykami, zachowaniem Luca i o mnie. Co ja tu robię? Hello, jestem aniołem! - tak dla przypomnienia samej sobie.
     Ustalmy fakty: moja matka jest w piekle. Mam się cieszyć czy płakać? Gubię się w emocjach i uczuciach. Skakać ze szczęścia czy nienawiści? A może wszystko w jednym momencie mam odczuwać?To dziwne. Moje całe dotychczasowe życie jest dziwne i poplątane.
     Znów pukanie do drzwi. Sprawdziłam, czy nie widać saszetki i padłam twarzą na poduszkę. Lecz lekkie pukanie nie ustawało. Wiec to musi być Maria.
     -Proszę.
     -Już myślałam, że panienka śpi - mówi roztargniona. Włosy spięte były w francuski warkocz, lecz wiele kosmyków oplatało jej twarz. Gdy przysłaniały jej oczy, garnęła je ręką za ucho. - Niech się panienka ubiera. Panicz Luca chce z panienką pomówić. - Podeszła szybkim krokiem do szafy i wyciągnęła z niej granatowy, koronkowy gorset i spódnicę, która była rozłożysta u dołu. Ładny strój. Przygotowała także czarny naszyjnik oraz tego samego koloru akcesoria do makijażu. - Proszę, niech panienka podejdzie.
     -Sama się ubiorę. Dziękuję za pomoc, Mario. Wrócę za chwilkę. - Weszłam do toalety, której kafelki były na przemian białe lub czarne. Każda z nich przedstawiała osobny obraz. Kiedyś próbowałam je odczytać, lecz nie jestem dobra z wiedzy o piekle czy nawet niebie.
     Założyłam przygotowane ubranie i pomalowałam się. Wyglądam całkiem całkiem, muszę przyznać.
     -To dokąd dziś idziemy? - zapytałam, wychodząc.
     -Jedzie panienka Domu Panicza Luca.
    -Ciekawe o co tym razem chodzi. Będą mnie tak wołać co wieczór? - Ostatni raz przejrzałam się w lutrze i Maria zatrzasnęła za nami drzwi.









^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wszystkiego najlepszego z okazji kolejnej miesięcznicy Tumblr, Olu. I widzisz, dodałam rozdział ;)

7 komentarzy:

  1. Widze, że sie postarałaś i zrobiłaś dłuższy rozdział :D
    szkoda tylko, że co trzy tygodnie... może by od razu co pół roku, co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję
      Naprawdę nie mam wiele czasu po powrocie do domu. Mam na głowie wiele obowiązków, nawet podczas przerwy świątecznej będę miała mało czasu wolnego.

      Usuń
    2. I rozdziały są dodawane co dwa tygodnie...

      Usuń
  2. Dziękuję za życzenia <3.Świetny rozdział jak zwykle i udało ci się zdążyć! ty anonimowy wchodź na tego bloga co pół roku i wtedy czytaj, a nie narzekaj....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co ;)
      Nie jest taki, jak myślałam, że będzie, ale jest xD

      Usuń
    2. Nawet gdy nie wiesz co robuisz to i tak jest zajebiście xd.

      Usuń
  3. Znowu przełożyłaś ostateczny termin... po co go ustalasz, skoro i tak w większości przypadków go nie przestrzegasz? -.-

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw po sobie ślad :)